środa, 31 marca 2010

Sezon rowerowy 2010 - dzień 12-ty

Hey, długo nie pisałem, pewnie myśleliście że padłem na trasie, co?
A tu niespodzianka. Nie, nie padłem, żyję i jestem nawet zadowolony. A z czego? A z tego, że żyję :)
No tak, ale poważnie.
Tak jak zamierzałem, wczoraj po raz pierwszy pojechałem do pracy rowerem. Wstałem już o 5:00 ale zanim się wybrałem była 6:10. Spociłem się jak mysza podczas tej ponad godziny przygotowań, zastanawiałem się nawet czy to ma sens skoro już przed wyjazdem jestem zmęczony i mam dość. No ale jednak... wyjechałem. Jechałem 1 godz. i 15 minut przejeźdzając 22,1 km (wg Googla). Licznik wskazał 21,25 km, już go lekko skorygowałem. Podczas jazdy okazało się, że na trasie są małe wzniesienia, nigdy ich nie widziałem jadąc samochodem. Tak, z roweru widać więcej :) W pracy prysznic i ok. 7:45 byłem gotowy podjąć obowiązki pracownika. O godz. 16:55 powrót do domu. Jechało się jakoś tak lżej. Nie wiem, może tak ogólnie Grodzisk Maz. leży wyżej niż Piastów? W domu byłem ok. 18:05. Znów prysznic, ile tej bielizny teraz potrzebuję, zupa pomidorowa z ryżem i wyjazd do DECATHLON-u i TESCO na zakupy. W DECATHLON-ie kupiłem bokserki sportowe białe 2 pary oraz podkoszulkę bez rękawów, wszystko z myślą o rowerze. A w TESCO żarcie i żwirek dla kota + artykuły spożywcze aby zrobić sobie śniadanie na dzień następny. Kanapki, tak jak zamierzałem zrobiłem, niestety zapomniałem je wziąć, będę musiał znów skorzystać z usług kantyny pracowniczej. W tym miejscu dodam, że piszę będąc w pracy. Dobrze, że chociaż Ania miała co zjeść na śniadanko i co wziąć do szkoły.
Dzisiaj jazda do pracy zajęła mi "tylko" 1 godz. i 6 min., czyli widać progres :) Zobaczymy co z powrotem... Wybór też był krótszy, "tylko" 55 min. Oprócz kanapek zapomniałem też kasku, chyba zacznę wieszać na drzwiach wyjściowych listę rzeczy, które powinienem zabrać porzed opuszczeniem domu, poprostu pusty łeb. No comments...

Dystans total: 145 km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz